niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 9 - ,,Do tego nie ma instrukcji obsługi"


Wychodzi na to, że będę zmuszona dodawać rozdziały rzadziej. Niedługo mam testy, a i nabrało się wiele konkursów. Poza tym niedługo w szkole mamy dni Skandynawskie i trzeba zrobić jakąś gazetkę. No niestety takie życie…

Moje dwie ulubione rzeczy - Loki i królik :3

     Dzisiaj mam zamiar spotkać się z Lokim. Musimy porozmawiać o pewnych rzeczach. Mam nadzieję, że rodzice zgodzą się, abym poszła do Lokiego. Bardzo go lubią, ale mimo wszystko mam szlaban i nie mogę nigdzie wychodzić. Napisałam do Kłamcy z prośbą, by poprosił moich rodziców o możliwość zabrania mnie do siebie. Ubrałam się szybko i zeszłam na śniadanie próbując nie myśleć o tym co działo się wczoraj. 
- Dzień dobry - powiedziała mama smażąc naleśniki.
- Hej mamo. Gdzie jest tata? - spytałam widząc, że nie ma go przy stoliku. 
- Jest w pracy. Wróci dopiero po południu - dała mi naleśnika - Jak się czujesz?
- Znośnie. Czuję, że ręka się zrasta i nawet mnie już tak nie boli, tylko strasznie swędzi.
- Posmaruj kremem i już nie będzie. Co zamierzasz dzisiaj robić?
- Jeszcze nie wiem, ale nie mam zamiaru się nudzić - uśmiechnęłam się, a mama zrobiła to samo. Usłyszawszy pukanie mama poszła otworzyć drzwi i sprawdzić kto to. Okazało się, że to Loki.
- Dzień dobry - powiedział uśmiechając się.
- Dzień dobry Loki. Proszę wejdź do środka - wpuściła go - Może herbaty?
- Przyszedłem tylko zapytać się czy Mara może do mnie przyjść - oznajmił.
- Tak? A w jakim celu? 
- Chciałbym wytłumaczyć jej czego się ostatnio uczyliśmy w szkole - kłamał - Nie było jej dłuższy czas, a uczyliśmy się nowych rzeczy. Lepiej by było wytłumaczyć jej to teraz, bo potem może mieć problem z nadrabianiem.
- Skoro tak, to nie ma sprawy. Niech Mara tylko zje śniadanie i możecie iść.
     Szybko dokończyłam jeść i pobiegłam na górę po rzeczy potrzebne do "uczenia się". Do srebrnej, średniej wielkości torebki spakowałam swój zeszyt, który oddał mi Loki siłą zabierając go Nicol oraz przybory do pisania oraz rysowania i po chwili byłam już na dole. 
- Pa mamo! - krzyknęłam ruszając w stronę wyjścia.
- Nie przychodź późno!
- Dobrze! Przekaż tacie, że go kocham! - odpowiedzi nie usłyszałam. Byłam już na zewnątrz. Wiatr wiał mi prosto w twarz, jednak nie było to niemiłe uczucie. Czułam zapach kwiatów, zapach świeżego powietrza, zapach wiosny. Ostatnio rzadko wychodzę z domu. Co się dziwić, w końcu wszędzie czyha niebezpieczeństwo. 
- Jeszcze trzy dni - powiedział Loki rozglądając się.
- Trzy dni do czego? - spytałam zdezorientowana.
- Już zapomniałaś? - zaśmiał się - Za trzy dni są nasze urodziny.
- Ale ten czas leci.
- Właśnie. Jeszcze trochę i będziemy dorośli…

- Jeśli tego dożyjemy – stwierdziłam stając przed domem państwa Webb. Kłamca otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Poszliśmy szybko do jego pokoju i zaczęliśmy rozmawiać.
- Uważam, że powinnyśmy zgłosić to do T.A.R.C.Z.Y. No wiesz, to że mamy moce i ktoś próbuje zawładnąć światem.
- Do T.A.R.C.Z.Y? A wiesz co oni zrobią? Będą robić badania i być może pokroją nas na kawałki – oburzył się – To nie jest dobry pomysł. Musimy radzić sobie sami.
- Lepiej, żeby oni nas zabili, niż żeby zrobił to Argorn. 
- Nie zgadzam się. A pomyślałaś o rodzicach? Jaka to byłaby dla nich straszna wiadomość, że na ich córce wykonują eksperymenty – mówił namiętnie - Jeśli nauczymy się używać magii, to być może uda nam się przeżyć. 
- Tylko jak? Nie wiemy jak posługiwać się magią. Do tego nie ma instrukcji obsługi. 
- Wystarczy, że będziesz tego chcieć. Choć na dach, spróbujemy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Jeszcze wczoraj na dachu zdarzył się wypadek. Nie przepadam więc za tym miejscem - oświadczyłam.
- Wszędzie jest tak samo niebezpiecznie. Równie dobrze mógł cię zaatakować w twoim pokoju.
- Postępujesz bardzo naiwnie. Zacznij znowu zachowywać się jak Loki, który nie przejmuje się niczym, robi ludziom dowcipy, manipuluje innymi, kłamie i nie podejmuje głupich decyzji.
- Jeśli nie nauczymy się używać mocy, to Argorn nas zabije i zawładnie całym światem - złapał mnie za ramiona - Tylko ty możesz go powstrzymać.
- Skoro tak uważasz... - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć, gdyż Loki szybkim ruchem złapał mnie za rękę i pociągnął na górę.

     Poszliśmy na dach. Na początku byłam bardzo przestraszona i patrzyłam naokoło szukając niebezpieczeństwa. Strasznie dziwiło mnie to, że Loki nagle zainteresował się magią. Sama wolałam nie poruszać tego tematu, jakby nic takiego nie istniało. Ehhh... że się tak dałam zmanipulować. Muszę w końcu postawić na swoim.
- Weźmiesz się w końcu do roboty, czy będziesz tak sterczeć? - spytał Loki patrząc na mnie jak na wariatkę.
- Będę tak sterczeć - skwitowałam.

- Jak tak będzie to możesz się pożegnać z życiem - oburzył się - Mamy dużo do roboty.
- Jak ty niby chcesz mnie nauczyć władać magią, skoro sam tego nie umiesz?
- Nie wiem - odpowiedział jakby było to bez znaczenia.
- Inteligentna odpowiedź - prychnęłam mając przez Kłamcę coraz gorszy humor – Nie, tak nie da się pracować. Wracam do twojego pokoju.
- Już rezygnujesz? Co za tchórzostwo - próbował mnie obrazić, jednak ja puszczałam te słowa mimo uszu.
- Nie zmienisz mojej decyzji - odpowiedziałam beznamiętnie. Loki chcąc, nie chcąc poszedł za mną.
- I co zamierzasz tu robić? - spytał wyraźnie na mnie obrażony.
- Hodować konie.
- A tak na serio?
- Poszukam informacji w Internecie - powiedziałam siadając przed nowym laptopem Kłamcy.
- Poinformuj mnie jak coś ciekawego znajdziesz.
- Mam. Tutaj pisze, że Loki, to Nordycki bóg kłamstw. Odyn znalazł go na Jotunheimie, krainie Lodowych Olbrzymów i zabrał ze sobą do Asgardu. Ma żonę Sigyn, brata Thora i trójkę dzieci: węża Midgardu Jormuganda, wilka Fenrira i Hel boginię umarłych.
- Bóg kłamstw? Lodowe Olbrzymy? Jakoś trudno mi w to uwierzyć - zaśmiał się.
- Czekaj to nie wszystko. Pisze tu, że złośliwie ściął włosy Sif. Raz założył się z krasnoludami i przez to miał zszyte usta. Potem za zabicie Barda został przykuty do skały, by jad węża kapał mu głowę.
- W sumie to wszystko by się zgadzało, gdybym był bogiem i olbrzymem, miał żonę, dzieci i przyrodniego brata. No i jakbym ściął komuś włosy, założył się z krasnoludami, miał zszyte usta, był mordercą i co najważniejsze był przykuty do skały z wężem nad głową. A tak to z kłamstwem się zgadza.
- Bardzo śmieszne. Nie mówię, że to jest prawdą, ja tylko czytam co tu pisze – powiedziałam sucho.
- Przeczytaj co oznacza twoje imię. Może tam coś będzie logicznego.
- Wątpię. Tu pisze o jakiejś Zmorze nazywanej czasem Marą, która wysysa krew ludzi kiedy śpią - zacz
ęłam okropnie się śmiać - Jestem przezroczystym, długonogim demonem. Większego absurdu nie słyszałam i zapewne nie usłyszę - zakpiłam.
- Jeszcze się zdziwisz. Teraz ja poszukam czegoś o twoim imieniu - powiedział spychając mnie z krzesła - O! Tutaj jest strona z jakimiś złymi istotami. Mam Marę. Pisze, że jest to postać z mitologii Nordyckiej o której nigdy nie wspomniano w żadnym micie. Jej imię oznacza zniszczenie. Córka króla Muspellheimu i jakiejś Lodowej Olbrzymki, która jest po części elfem. Zginęła będąc dzieckiem - oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Po kilku minutach uspokoiłam się mając jakieś dziwne przeczucie..
- Dziwnie się czuję - stwierdziłam z niepokojem w głosie.
- Co się dzieje?
- Muszę wracać do domu - wstałam i zaczęłam zbierać swoje rzeczy do torby.
- Odprowadzić cię? - spytał widocznie zaniepokojony  moim zachowaniem.
- Jeśli możesz.
  ***
     Niepokoiło mnie zachowanie Mary. Najpierw było fajnie, śmialiśmy się, aż tu nagle oznajmiła mi grobowym głosem, że dziwnie się czuje i musi wracać do domu. Postanowiłem więc ją odprowadzić. Widziałem jak idąc rozglądała się naokoło. Uspokoiła się dopiero gdy byliśmy już pod domem. Pożegnałem się z nią i myślałem, że wszystko będzie w porządku, dopóki nie usłyszałem ze środka krzyku przerażenia.
                                                                               Margaret :*