Z wielkim trudem napisałam ten krótki rozdział. Na chwilę obecną jestem zmuszona zawiesić bloga. Dodaję rozdziały raz na miesiąc, wrócę jak będę miała ich więcej...
|
Oppa Loki style! |
__________________________________________________________________________
Bez namysłu
zerwałem się na równe nogi i wybiegłem z klasy puszczając mimo uszu krzyki
nauczycielki. Kiedy byłem już na dworze od razu ruszyłem drogą, którą szła
Mara. Nie widziałem jej ale, dokładnie wiedziałem gdzie biec. Teraz jest w okropnym
stanie i kto wie co przyjdzie jej do głowy. Musiałem ją powstrzymać.
Czułem jak
jestem coraz bliżej i bliżej. Zobaczyłem ją. Szła w stronę ulicy, gdzie jechało rozpędzone do granic możliwości auto. Zacząłem
krzyczeć kiedy weszła na ulicę, a ona spojrzała w moją stronę ze łzami w
oczach. To był już koniec..
Nagle
stało się coś nieoczekiwanego. Samochód zatrzymał się, choć było to niemożliwe.
Pobiegłem do niej. Jej ręce drżały od strachu, a oczy pełne były przerażenia.
Zabrałem ją z ulicy, a gdy kierowca samochodu zapytał się mnie czy nic jej nie
jest powiedziałem mu, że może spokojnie jechać dalej.
- Czemu to zrobiłaś? - zapytałem patrząc jej w
oczy.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała drżącym głosem -
Nie wiedziałam co robię.
- Dobrze, że nic ci nie jest - wytarłem jej łzę
spływającą po policzku - Wracajmy do domu. Po drodze musimy pójść do szkoły po
moje rzeczy.
***
Przez
całą drogę milczeliśmy, jedynie Mara tylko trochę popłakiwała. Pewnie
zadręczała się tym, że chciała popełnić samobójstwo... Męczy mnie to jak ona
cierpi. Czy nasze życie nie mogło być normalne? Chyba zbytnio się tym
przejmuję, tacy jesteśmy, tacy byliśmy, tacy będziemy i nic tego nie zmieni.
Z
zamyślenia wyrwał mnie dźwięk upadku. To Mara potknęła się o jakąś gałąź i
poleciała z hukiem na ziemię.
- Cholerny kamień! - krzyknęła i dopiero teraz
zauważyłem, że z ręki leci jej krew. Bez słowa podałem jej rękę, ale ona
zignorowała to i wstała sama. Widziałem, jak próbowała być twarda, ale nie za bardzo
jej to wychodziło. Ręce jej drżały od emocji. Nie dawała sobie rady.
Szliśmy dalej w ciszy, kiedy byliśmy
przed wejściem do szkoły zapytałem się jej, czy chce wejść ze mną do środka.
Ona zgodziła się mówiąc, że kiedy mnie nie będzie, może wpaść jej do głowy
kolejny głupi pomysł.
Ciągle musiała trwać lekcja,
ponieważ na korytarzu było pusto. Weszliśmy do klasy i od razu wszystkie oczy
skierowały się w naszą stronę, a widząc Marę wszyscy nagle umilkli. Stała tam
ze spuszczoną głową w opłakanym stanie trzymając się za zranioną rękę.
Podszedłem do ławki, spakowałem swoje rzeczy i powiedziałem nauczycielce, że
muszę wyjść ze szkoły. Ona pokiwała tylko głową. Widocznie tak jak wszyscy była
zdziwiona.
***
Kiedy dotarliśmy do domu czułam się
jeszcze gorzej. Miałam zawroty głowy i nie docierały do mnie żadne dźwięki.
Zaczęłam ciężko oddychać, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Upadłam na
kolana trzymając się kanapy. Dusiłam się i nic nie widziałam, czułam tylko
zimne dłonie Lokiego na moich policzkach. Nagle przed moimi oczami ukazały się
obrazy towarzyszące różnym głosom.
- On nie jest moim ojcem! –
wykrzyczał mężczyzna o kruczoczarnych włosach do rudej kobiety ubranej w piękną
suknię.
- Więc i ja nie jestem twoją matką – rzekła.
- Nie, nie jesteś – powiedział smutno.
- Loki - odezwał się siwy mężczyzna z opaską na oku do tego samego
chłopaka, którego widziałam wcześniej - spaliłeś wioskę niedaleko naszego
zamka. Zdajesz sobie sprawę ile osób zginęło?! - podniósł głos - Zabiłeś już
setki osób, lecz teraz nie zakończy się to na więzieniu. Nie była to łatwa
decyzja, lecz nie miałem innego wyjścia. Musisz zapłacić za śmierć innych swoją
śmiercią.
- Pamiętam tylko cień! –wykrzyczał Loki do wysokiego blondyna – Całe życie w
twoim cieniu.
Złapałam łapczywie
oddech. To co widziałam, było okropne. Czy to był ten sam Loki? O co w tym
wszystkim chodzi? Zrobiło mi się niedobrze. Odwróciłam się i zwymiotowałam na
podłogę. W buzi czułam metaliczny posmak. Popatrzyłam w dół i zobaczyłam dużą
plamę czarnej krwi.