Możesz przychodzić do mnie, zostawiać ból.
I już wolny zamykać drzwi za swoim cieniem.
Możesz zaczerpnąć z źródła mojej ciszy,
Tulić głowę do kolan.
Zamykać na chwilę mój świat w swoich ramionach.
Tylko mnie nie całuj.
To tylko zapowiedź tego, że będę cierpieć.
~ Mara Charles
I już wolny zamykać drzwi za swoim cieniem.
Możesz zaczerpnąć z źródła mojej ciszy,
Tulić głowę do kolan.
Zamykać na chwilę mój świat w swoich ramionach.
Tylko mnie nie całuj.
To tylko zapowiedź tego, że będę cierpieć.
~ Mara Charles
Pocałunek trwał i
trwał. Czułam smak jego ust, zapach jego ciała. Zapomniałam o wszystkich
problemach, jakby były tak błahe, że można było je zignorować. Chciałam całować
go w nieskończoność. Niestety ku mojemu rozczarowaniu usta Michaela przestały się stykać z moimi.
- Cieszę się, że czujesz to co ja – powiedziałam cała w skowronkach.
- Skąd wiesz, że czuję to co ty? – spytał mnie z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Zaraz nie rozumiem… - wydukałam.
- Och, a niby taka mądra jesteś – zaśmiał się – Przykro mi słonko, ale to wszystko jest żartem. Niepotrzebnie sobie robiłaś nadzieję – słysząc te słowa coś we mnie pękło. Moje serce przepełnił smutek, a rozum przyćmiło rozczarowanie.
- Pocałowałeś mnie dla żartu? – zdenerwowałam się – Ty szowinistyczna świnio!
- Nie denerwuj się – próbował mnie uspokoić, a ja go spoliczkowałam.
Zaczęłam biec do domu nie zważając na towarzyszący temu okropny ból. Z każdym kolejnym krokiem czuję coraz to większy żal. Żal do ludzi i do siebie samej. Zaczynam się nim dusić, dławić. Tylko jedno pomoże mi odetchnąć – płacz. I tak tez się stało, ze zaczęłam płakać. Z każdą kolejną łzą, czułam się lepiej. Być może biegłabym tak jeszcze dłuższy czas, gdybym nie dobiegła do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Nagle przede mną stanęli rodzice.
- Co ty sobie dziecko wyobrażasz? – spytał groźnie ojciec.
- Ty się wymykasz, a my tracimy zmysły – powiedziała mama.
- Zostajesz uziemiona. Nie wyjdziesz nigdzie, dopóki nie wyzdrowiejesz. I nie myśl o żadnej imprezie urodzinowej.
- Dobrze. Mogę już iść do pokoju? Źle się czuję – skłamałam.
- Możesz – oznajmiła mama i usiadła na kanapie.
Nie poszłam do pokoju, tylko na dach. Mimo panującego na dworze mrozu jest mi tu bardzo przyjemnie. Siedzę i wpatruję się w błękitne niebo, a podmuchy wiatru muskają moja twarz. Niespodziewanie poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Lokiego.
- Daj mi spokój – powiedziałam wielce poważnym tonem.
- Nie dam ci spokoju – rzekł i usiadł obok mnie – Słuchaj. Wiem, że czujesz się źle, ale chciałbym wiedzieć czemu nic mi nie powiedziałaś.
- Czułam się z tym głupio, a poza tym bałam się twojej reakcji.
- To nic złego, że czułaś do niego sympatię – uśmiechnął się – Czuję, że to i tak nie była ta tajemnica, którą obiecałaś mi wyjawić w swoim czasie. Czy mam racje?
- Tak.
- A czy możesz mi powiedzieć o niej teraz? – spytał.
- Jeśli nie uznasz mnie za wariatkę…
- Obiecuję – powiedział.
- Niedawno miałam pewien sen. Była w nim postać w kapturze i mówiła coś o tym, że potrzebuje mojej mocy, by zawładnąć wszechświatem. Mówiła, że będzie mnie wyniszczać psychicznie, a potem mnie zabije. Chciałam uwierzyć, że to sen, ale w mej dłoni nagle pojawiło się to – pokazałam mu karteczkę – Kiedy mnie pobili, to właśnie jego widziałam pod drzewem. On nimi manipulował. Nie chciałam ci mówić, bo bałam się, że jak poznasz prawdę, będzie chciał cię zlikwidować - westchnęłam - Pewnie mi nie wierzysz.
- Faktycznie trudno jest w coś takiego uwierzyć, lecz nie tylko ciebie spotykają dziwne rzeczy – rzekł spuszczając wzrok.
- Co masz na myśli? – spytałam mając nadzieję, że tajemnicza postać nie groziła także jemu.
- Pamiętasz te zielone płomienie? To nie był jedyny taki przypadek. Nie mam pojęcia jak to się dzieję, ale posiadam jakąś niezwykłą moc – powiedział powoli, bym pojęła wszystkie informacje.
- Tylko czemu ja jej nie mam skoro właśnie ją chce mi odebrać ten nieznajomy? – zapytałam – Może jemu o ciebie chodzi?
- Nie sądzę. Pewnie nie umiesz się nią obsługiwać. Pamiętasz jak tamci nie mogli cię uderzyć? Musiałaś stworzyć barierę ochronną.
- Ale jak to możliwe, że posiadamy jakieś moce? Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Nic więcej – oznajmiłam, lecz w głębi duszy czułam, że to co powiedziałam nie było prawdą.
- To zostanie dla nas zagadką…
- Nie znoszę zagadek – burknęłam pod nosem, a Loki zaśmiał się z mojego zachowania.
- Jest jeszcze jedna sprawa… - spoważniał – Moi rodzice uciekli do innego kraju.
- ŻE CO?!
- Cieszę się, że czujesz to co ja – powiedziałam cała w skowronkach.
- Skąd wiesz, że czuję to co ty? – spytał mnie z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Zaraz nie rozumiem… - wydukałam.
- Och, a niby taka mądra jesteś – zaśmiał się – Przykro mi słonko, ale to wszystko jest żartem. Niepotrzebnie sobie robiłaś nadzieję – słysząc te słowa coś we mnie pękło. Moje serce przepełnił smutek, a rozum przyćmiło rozczarowanie.
- Pocałowałeś mnie dla żartu? – zdenerwowałam się – Ty szowinistyczna świnio!
- Nie denerwuj się – próbował mnie uspokoić, a ja go spoliczkowałam.
Zaczęłam biec do domu nie zważając na towarzyszący temu okropny ból. Z każdym kolejnym krokiem czuję coraz to większy żal. Żal do ludzi i do siebie samej. Zaczynam się nim dusić, dławić. Tylko jedno pomoże mi odetchnąć – płacz. I tak tez się stało, ze zaczęłam płakać. Z każdą kolejną łzą, czułam się lepiej. Być może biegłabym tak jeszcze dłuższy czas, gdybym nie dobiegła do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Nagle przede mną stanęli rodzice.
- Co ty sobie dziecko wyobrażasz? – spytał groźnie ojciec.
- Ty się wymykasz, a my tracimy zmysły – powiedziała mama.
- Zostajesz uziemiona. Nie wyjdziesz nigdzie, dopóki nie wyzdrowiejesz. I nie myśl o żadnej imprezie urodzinowej.
- Dobrze. Mogę już iść do pokoju? Źle się czuję – skłamałam.
- Możesz – oznajmiła mama i usiadła na kanapie.
Nie poszłam do pokoju, tylko na dach. Mimo panującego na dworze mrozu jest mi tu bardzo przyjemnie. Siedzę i wpatruję się w błękitne niebo, a podmuchy wiatru muskają moja twarz. Niespodziewanie poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Lokiego.
- Daj mi spokój – powiedziałam wielce poważnym tonem.
- Nie dam ci spokoju – rzekł i usiadł obok mnie – Słuchaj. Wiem, że czujesz się źle, ale chciałbym wiedzieć czemu nic mi nie powiedziałaś.
- Czułam się z tym głupio, a poza tym bałam się twojej reakcji.
- To nic złego, że czułaś do niego sympatię – uśmiechnął się – Czuję, że to i tak nie była ta tajemnica, którą obiecałaś mi wyjawić w swoim czasie. Czy mam racje?
- Tak.
- A czy możesz mi powiedzieć o niej teraz? – spytał.
- Jeśli nie uznasz mnie za wariatkę…
- Obiecuję – powiedział.
- Niedawno miałam pewien sen. Była w nim postać w kapturze i mówiła coś o tym, że potrzebuje mojej mocy, by zawładnąć wszechświatem. Mówiła, że będzie mnie wyniszczać psychicznie, a potem mnie zabije. Chciałam uwierzyć, że to sen, ale w mej dłoni nagle pojawiło się to – pokazałam mu karteczkę – Kiedy mnie pobili, to właśnie jego widziałam pod drzewem. On nimi manipulował. Nie chciałam ci mówić, bo bałam się, że jak poznasz prawdę, będzie chciał cię zlikwidować - westchnęłam - Pewnie mi nie wierzysz.
- Faktycznie trudno jest w coś takiego uwierzyć, lecz nie tylko ciebie spotykają dziwne rzeczy – rzekł spuszczając wzrok.
- Co masz na myśli? – spytałam mając nadzieję, że tajemnicza postać nie groziła także jemu.
- Pamiętasz te zielone płomienie? To nie był jedyny taki przypadek. Nie mam pojęcia jak to się dzieję, ale posiadam jakąś niezwykłą moc – powiedział powoli, bym pojęła wszystkie informacje.
- Tylko czemu ja jej nie mam skoro właśnie ją chce mi odebrać ten nieznajomy? – zapytałam – Może jemu o ciebie chodzi?
- Nie sądzę. Pewnie nie umiesz się nią obsługiwać. Pamiętasz jak tamci nie mogli cię uderzyć? Musiałaś stworzyć barierę ochronną.
- Ale jak to możliwe, że posiadamy jakieś moce? Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Nic więcej – oznajmiłam, lecz w głębi duszy czułam, że to co powiedziałam nie było prawdą.
- To zostanie dla nas zagadką…
- Nie znoszę zagadek – burknęłam pod nosem, a Loki zaśmiał się z mojego zachowania.
- Jest jeszcze jedna sprawa… - spoważniał – Moi rodzice uciekli do innego kraju.
- ŻE CO?!
hohoho...moment rodzice Lokiego zwiali, a on został? Coś jest tu nie halo..xD
OdpowiedzUsuńgdzie oni są?
Zagadka :D Wszystko się wyjaśni w następnym rozdziale :)
UsuńO jezuniu jezuuuniu!! uciekli? o god! Helena... mam zawał! ♥
OdpowiedzUsuńAgnieszka W