słodkości w przełyku.
Szelestu w kieszeni,
i słońca promieni
oraz by rok cały,
po prostu był wspaniały.
WESOŁEGO NOWEGO ROKU!
- Zbieg okoliczności – odpowiedział naburmuszony Loki i usiadł na ławce.
- Nie rozumiem czemu czasami od tak stajesz się złośliwy – uśmiechnęła się i usiadła obok chłopca. Poczuła słodką woń perfum co oznaczało, że grupka najpopularniejszych dziewczyn w szkole zmierzała w ich kierunku – No pięknie – powiedziała cicho widząc trzy dziewczyny stojące przed nimi.
- Patrzcie nasze dwa dziwolągi za tydzień obchodzą urodziny! – odezwała się Nicol. Za nią stały Lilly i Rose poprawiające makijaż – Może jesteście bliźniakami? Tak samo dziwni, urodzeni w tym samym dniu, tylko wygląd się nie zgadza ale pewnie dla tego, że jesteście bliźniakami dwujajecznymi – powiedziała, a jej przyjaciółeczki zaczęły śmiać się z ofiar wrednego dowcipu.
- Chyba dwujajowymi – poprawiła ją Czarodziejka.
- Szczegół – odmachnęła ręką – Ktoś ci kiedyś powiedział, że ubierasz się jak bezguście? – uśmiechnęła się złowieszczo Nicol.
- A ktoś ci kiedyś powiedział, że wyglądasz i zachowujesz się jak dziwka, choć masz dopiero trzynaście lat? – odpowiedziała i uśmiechnęła się tak jak Nicol. Wszyscy dookoła byli zdziwieni. Nawet sam Loki nie mógł zrozumieć, że Mara zamiast siedzieć cicho po prostu się odgryzła.
- Ty masz czelność tak o mnie mówić? – zapytała wkurzona już Nicol.
- A co masz z tym jakiś problem? Mogę mówić o tobie co chcę i uwierz mi, że to co powiedziałam było najmilszą uwagą jaka przyszła mi do głowy.
- Jeszcze tego pożałujesz – warknęła dziewczyna i odeszła w towarzystwie swoich koleżanek.
- No co? – zapytała Mara widząc zdziwienie Lokiego.
- Co zrobiłaś z Marą, która po wysłuchaniu uwag tej wstrętnej dziewuchy uciekłaby i zaczęła płakać? – zapytał ciągle oszołomiony tym co usłyszał.
- Może ta Mara miała już dość tej wrednej suki i postanowiła się odegrać? – uśmiechnęła się – Chodź już, bo się spóźnimy – dodała widząc jak inni uczniowie wchodzą do sali i pociągnęła Kłamcę za sobą.
****************************************************
- Znowu chodzisz z głową w chmurach – wyrwał mnie z zamyślenia Loki. Czemu od czasu tamtego snu zachowuje się jakoś dziwnie? Jednocześnie jest oschły i opiekuńczy. Nawet nie wiedziałam, że tak można.
– I znowu to samo. Dumasz nawet kilka minut nad jednym zwykłym zdaniem – powiedział z irytacją wychodząc ze szkoły – Co jest? – znowu wrócił ten opiekuńczy Loki. Mam ochotę go przytulić i rozszarpać. Och gdyby wiedział co się dzieje byłoby mi lepiej. Niestety nie jest to takie łatwe, bo mogłam narazić go na niebezpieczeństwo. Nie mogę mu tego zrobić. Lepiej zostawię to dla siebie.
– Halo? Mara czemu nic nie mówisz? Jesteś na mnie zła?
- Nie. Przepraszam tak się zamyśliłam, że zapomniałam odpowiedzieć – powiedziałam i uśmiechnęłam się. Byłabym dobrą aktorką, bo nawet będąc smutna umiem się szczerze uśmiechnąć i nikt nic nie podejrzewał.
- A można zapytać o czym tak rozmyślasz? – myślałam, że zabiję go za tą ciekawskość.
- O tym… O tym, że zapomniałam z klasy wziąć zeszyt. Ten z wierszami. Muszę lecieć. Nie chcę, by ktokolwiek czytał moje wiersze. Zaraz wrócę – powiedziałam i pobiegłam w stronę szkoły. Udało mi się wyjść z opresji dzięki mojemu zapominalstwu.
Wychodząc ponownie z szkoły, tyle że z zeszytem udało mi się natknąć na Nicole, Rose i Lilly. Nie chciałam kolejnej sprzeczki więc postanowiłam je wyminąć i odejść jak najszybciej.
- Mara czekaj! – wykrzyczały trzy złośnice. Stanęłam tylko i odwróciłam się w ich stronę. Podbiegły do mnie. Po prostu super.
- Coś się stało? - zapytałam najuprzejmiej jak się dało. Zabrzmiało to jakbym mówiła do najlepszych przyjaciółek.
- Wiesz... - zaczęła Lilly, ale Nicol posłała jej groźne spojrzenie mówiące ,, Ja zaczynam idiotko''.
- Chciałybyśmy cię przeprosić - zatkało mnie. One chciały mnie przeprosić? Nie to niemożliwe. Musiałam się przesłyszeć.
-Słucham? - spytałam zdezorientowanym głosem.
- No wiesz. Za to, że byłyśmy niemiłe i za to, że nazwałyśmy cię dziwolągiem oraz bezguściem - powiedziała niewinnie Nicol. No nieźle, chyba mi coś do wody dosypali. A może to sen? Tak to na pewno sen.
- A tak właściwie to bardzo podobają nam się twoje spódniczki, a szczególnie ta którą teraz masz na sobie. Ma kilka warstw prawda? Gdzie ją kupiłaś? - zapytała mnie Rose.
- Właściwie to sama szyję sobie ciuchy - odpowiedziałam jak gdyby nigdy nie było sporu między nami.
- Super. Mogę dotknąć materiału? - podeszła bliżej. Co miałam powiedzieć? Nie? Wyszłabym na egoistkę., bo pisnęła z bólu - Auć! Złamałam paznokieć. Wstrętna suka! - rozzłościła się.
- Yyyy... Tak nie ma sprawy - powiedziałam niepewna swoich słów.
- Jaki ładny ten materiał - uśmiechnęła się. Ona coś knuje, czuję to.
- Uważaj, bo jest bardzo delikatny – Ostrzegłam ją. Po tych słowach podeszły do mnie Nicol oraz Lilly i także zaczęły dotykać mojej spódnicy. Nie podoba mi się to.
- Delikatny powiadasz? Szkoda by było, gdyby ktoś go zniszczył - powiedziała jadowicie Nicol i podarła kawałek pierwszej warstwy mojej spódnicy.
- Co ty robisz? - wykrzyczałam i odskoczyłam do tyłu. Niestety dziewczyny rzuciły się na mnie i zaczęły niszczyć moje dzieło - Zostawcie mnie! - wykrzyczałam próbując się bronić.
- Teraz! - krzyknęła Lilly, a z różnych miejsc wybiegli koledzy z klasy i rzucili się na mnie. Upadłam na ziemię. Wszyscy, zaczęli mnie okładać po twarzy. W pewnej sekundzie zobaczyłam osobę stojącą przy drzewie. Miała ciemny płaszcz i złożony kaptur tak, że nie... O mój boże to ON! Nasłał na mnie znajomych z klasy! To okropne!
- Auć! - krzyknęłam czując jak czyjś but uderzył z wielką siłą o mój brzuch. Siła uderzenia była tak wielka, że odleciałam w bok. Odwróciłam głowę. Ta sama osoba chciała ponownie mnie kopnąć, tylko w twarz. Czułam jak ogarnia , nie strach, a po chwili znika niczym słońce w pochmurny dzień. Czekałam tylko na nadchodzące kopnięcie skulona z zamkniętymi oczami. Cios nie nadszedł. Usłyszałam tylko kilka okropnych przekleństw. Byłam ciekawa co się dzieje, lecz czułam, że nie powinnam otwierać oczu. Na szczęście miałam do dyspozycji także słuch.
- Czemu tak stoicie i się przekrzykujecie? Mieliście dać jej nauczkę! - usłyszałam głos Nicole - W porządku ciamajdy! Sama to zrobię. – Cios nie nadszedł, za to Nicol coś się stało, bo pisnęła z bólu –Złamałam paznokieć! – krzyczała – Wredna suka!
- Co tu się dzieje?! - ulżyło mi słysząc głos dyrektora - Uciekać! Już! Bo zadzwonię po policję! - poganiał ich. Mogłam wreszcie otworzyć oczy. Popatrzyłam w stronę postaci ze snu. Ciągle tam był. Chciałam wstać, ale nie dałam rady. Wszystko tak mnie bolało, że ledwo usiadłam. Spojrzałam w stronę dyrektora. Stał tam Loki i patrzył się na mnie pobłażliwie. Czułam się głupio, jakbym zrobiła coś źle. Nie mam ochoty, wyglądać jakbym nie dała rady nic zrobić bez czyjejś pomocy, więc krzywiąc się z bólu wstałam jak najszybciej. To był błąd, ponieważ bez oparcia runęłam tylko na ziemię. Kłamca podbiegł do mnie szybko i pomógł wstać. Nienawidzę uczucia bezradności. Zawsze to ja pomagałam innym i nigdy nie potrzebowałam nikogo. Teraz było inaczej. Wstałam tylko dzięki Lokiemu i niemal natychmiastowo zemdlałam.
- Jak się czujesz? - zapytała opiekuńczym głosem. Sara była dla mnie jak matka. Opiekowała się mną gdy rodziców nie było. Kocha mnie, jak córkę.
- Źle. Wszystko mnie boli. A co się w ogóle stało? - zapytałam nie wiedząc czemu się tu znajduję. Byłam na dworze z Lokim, to czemu nagle jestem tu?
- Nie mam pojęcia. Loki nie chciał nic mówić. Zrozumiałam tylko, że ktoś cię pobił - powiedziała smutno - Poleż tutaj, zaraz mają przyjść twoi rodzice – pogłaskała mnie po głowie i poszła. W tej samej chwili weszli rodzice.
- Hej mamo. Hej tato – powitałam ich słabo. Mama posmutniała, jednak tata został niewzruszony.
- Córeczko nic ci nie jest? – zapytała mnie matka. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Nic mi nie jest, tylko nic nie pamiętam i wszystko mnie boli brzuch – chciałam się wypłakać w jej ramię, ale postanowiłam nie dramatyzować.
- Nic, by cię nie bolało gdybyś nie wdała się w bójkę – powiedział surowo tata. Jaką bójkę? Przecież nigdy nie lubiłam takiego rozwiązania sporów – Może przestałabyś myśleć tylko o sobie i pomyślała także o nas? Wiesz jak my się o ciebie martwiliśmy? Tak długo byłaś nie przytomna. Masz szczęście, że Sara, była kiedyś pielęgniarką. Przestań zachowywać się jak egoistka – te słowa mnie zabolały. Ja egoistką? Nigdy nie myślałam tylko o sobie. Wręcz przeciwnie, pomagałam innym, choć mogłam przez to odnieść szkodę. Nawet nie pamiętam co się wtedy stało. Wiedziałam tylko, że zostałam pobita.
- Jack opanuj się. Przecież nie wiemy czyja to wina – uspakajała go – Cieszę się, że dobrze się czujesz. Chcesz się spotkać z Lokim? W końcu to on przyniósł cię do domu – zwróciła się do mnie. Sama nie wiem, czy chciałabym się z nim spotkać, nie w takim stanie. Choć w sumie już kiedyś wyglądałam podobnie.
- Tak chcę – odpowiedziałam i popatrzyłam na tatę. Wciąż był zły, a ja nawet nic nie zrobiłam.
- Dobrze. Zaraz po niego pójdę, a ty w tym czasie odpocznij – powiedziała i wyszła nie pozwalając tacie dojść do słowa. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam…